Twórcy klipów Maty i OIO nie otrzymują wynagrodzenia? „To jest praca 30-40 osób, a label zbiera całość $$.”
Zaskakujące informacje na temat produkcji teledysków największych polskich artystów. Ludzie pracują za darmo, często w nieludzkich warunkach.
Publicysta i działacz społeczny, Jan Śpiewak, odkrywa sekrety polskich twórców. Brutalna prawda jest taka, że osoby odpowiedzialne za organizację klipów (operator, reżyser, kostiumograf itd) pracują w dużej mierze… za wpis do portfolio.
Wszystko zaczęło się od krytyki studia Papaya Films, której dostało się za produkcję reklamy McDonalda z Matą. Temat rozwinął się w nieciekawy dla firmy sposób, bo anonimowe komentarze przypominają inne grzeszki Papayi:
Teledyski OIO robione za friko i to cały plan operatorski. O produkcji nie wspominając. Ale akurat praca na teledyskach za friko u Papayi jest to o tyle standard, że potem idziesz do reklamy za dużo więcej kasy. Problem jest taki, że oczywiście nie wszyscy idą dalej. Niektórzy robią teledysk za friko/pół darmo i zostają na lodzie.
Do tego dochodzą nieludzie warunki pracy. Kiepski dostęp do toalety, szalone godziny.
Przy produkcji klipów Maty nie wygląda to wcale lepiej. Budżety są minimalne, a osób zaangażowanych całe mnóstwo:
Potwierdzam. Praca nad teledyskami dla całej produkcji i postoprodukcji to najczęściej praca całkowicie za darmo, do portfolio lub (to najlepsze) za creditsy. Jest to super popularny proceder i nie ma znaczenia czy robimy coś dla niezależnych artystów czy dla największych labeli. Niektóre teledyski Maty mają budżety rzędy kilku tysięcy. Niektórzy pracują na freelancie i nie bardzo mają wybór odmówić, bo właśnie w taki sposób buduje się portfolio. Jeśli nie zrobisz tego ty, to zrobi to ktoś inny. To jest praca 30-40 osób z czego większość robi to totalnie za darmo, a teledysk ma potem miliony wyświetleń i label zbiera całość $$.
Zdaniem Śpiewaka skala patologii jest nie do opisania.