Quebonafide, Romantic Psycho – RECENZJA!
Czym tym razem zaskoczył, bądź nie, Quebonafide?
Miesiąc temu nastał wielki powrót, jeden z chyba najbardziej wyczekiwanych, tego roku. Quebonafide jeden z bezprecedensowych królów rapu w Polsce, wrócił po prawie półtorarocznej przerwie. Wielu fanów rapera wyczekiwało na jego powrót. Do tej pory artysta osiągnął niebywałe sukcesy w swojej karierze. Wspomnę tylko o kilku: jako jeden z niewielu muzyków w Polsce, osiągnął status diamentowej płyty za Egzotykę, która sprzedała się w ponad 150 tys. egzemplarzy; był nominowany do nagrody Fryderyków, w tym raz został laureatem w kategorii Album roku hip-hop za album Soma 0,5 mg.
Jednak dziś nie będzie o samych sukcesach. W moje ręce dotarła najnowsza płyta Quebonafide Romatic Psycho. Apetyt na ten album rósł w miarę oczekiwania, a czy zmalał po przesłuchaniu? O tym dowiecie się już zaraz.
Tymczasem warto zacząć od okładki, bo jest to pierwsze co ma skupić uwagę oraz przyciągnąć wzrok. To co zwraca uwagę jest postać samego Quebo. Stoi w tych samych łaszkach, w który nagrywa każdą relację na Instagramie. Był też w tym samym outficie na kanapach Dzień Dobry TVN (może ma zapas albo pierze w Perwolu). Oczywiście jak internauci od razu wyłapali, przypomina on siebie z czasów studiów. Najważniejszym elementem jest oczywiście brak tatuaży, chyba, że od zawsze wyciągał je z chipsów i naklejał. Dodatkowo warto zauważyć, że raper na okładce wygląda tak jakby robił sobie selfie. Również w oczy rzuca się biały napis Quebonafide – Romantic Psycho. W tle widać czarne pianino Yamaha. Okładka ta bez wątpienia przyciąga uwagę, ze względu na wygląd głównego bohatera zamieszania. Ciekawa koncepcja, jeśli chodzi o nawiązanie do lat jego młodości, nim stał się bożyszczem młodych ludzi. Jednak czy chodzi tutaj faktycznie o lata jego młodości? Może to jednak kreacja wizerunkowa, która ma nas ostatecznie zaskoczyć?
Przechodząc do sedna całego zamieszania – album. Jeśli chodzi o całość płyty, tego co artysta chciał nam przekazać to się zgadza – od dziś nagrywa się w stodole. Wszystkie utwory maja swoją koncepcję, jednocześnie uzupełniają się pod względem tekstowym, jak i wokalnym. Rozbawił mnie jeden komentarz fana, który napisał po odsłuchu, że większość utworów brzmi jak „bit puszczony z głośników i nagrany telefonem razem z wokalem„, zgadzam się w 100%. Jednak zauważmy, że sposób w jaki jest to zrobione powoduje…zaciekawienie, czy kolejny utwór będzie w właśnie takim klimacie. Dodatkowo zaznaczę, że brzmi to jakby wszyscy spotkali się w jednej norze i grali siedząc na kanapie, pijąc piwerko (nora w stodole oczywiście).
Chciałam odnieść się do kilku utworów z płyty, jednak ze względu na wachlarz tematów poruszanych i gości trudno było się zdecydować. Na albumie pojawili się znajomi Quebonafide oraz m.in. Natalia Szroeder, Taco Hemingway, Bogaty Ziomek Tomba (Solar modelu, nie spodziewałam się), jak i pojawił się również Mata.
Nie będę omawiała każdego utworu (nie żebym się zmęczyła), jednak wybrałam trzy, którym poświęcę dłuższą chwilę. Zacznijmy od końca (ostatni będą pierwszymi itp.) Mata i Quebonafide. Czemu ten numer? Ponieważ jest to o tyle ciekawe, iż jest wykorzystany tu bit, który zrobił osobiście Mata! Razem ze swoim idolem nagrał kawałek Jeep. Bit przypomina mi zachody słońca nad jeziorem i totalną chillerkę ze znajomymi. Natomiast rap panów jest, jakby to delikatnie nazwać – próbą tego, aby nigdy nie zapomnieć czego się robi i warto spełniać marzenia.
Kurde najs – tak to mówiło się, kiedy uczęszczałam do gimnazjum. Czyżbyśmy cofali się w czasie razem z Quebonafide i Taco Hemingway’em? Utwór zaczyna się suchymi rymami Queby oraz jego wstawkami w całym kawałku, który brzmi jakby odsłuchiwał ten utwór na swoim telefonie i nagrywał. Czy to nowy styl nagrywania?
Na koniec chciałabym wspomnieć o utworze tytułowym płyty, czyli Romantic Psycho. Pierwszy utwór, który zapowiedział obecną płytę. Na tym kawałku udzielił się Taco, który dla szefa QueQuality stał się osobistym psychologiem, który pomaga my w uporządkowaniu życia. Opowiada tam dlaczego zszedł na tak długi czas ze sceny, kiedy poznał swoją dziewczynę i co działo się przez te półtora roku w jego prywatnym życiu. Jeden z najbardziej osobistych utworów Jakuba, a nie przepraszam – Kuby.
Podsumowując, muzyka wraz z tekstami i wokalami tworzy utopijny klimat, lekko depresyjny, który przenosi nas w meandry duszy rapera. Jednak po co jest to wszystko? Wokale i bity opierające się o undergroundowe brzmienia. Materiał puszczony w głośnikach i nagrany telefonem. Cały album zlewa się w jeden cały utwór, który przytłacza. Czy jest to celowy zabieg? Jedno jest pewne – tatuaże były z chipsów.
Czy naszemu nerdowi przegrzał się procesor lub pomyliły się foldery w Windowsie 95? Show must go on. Trzeba się obudzić stary.