Peja: „Codziennie uczę się żyć na świecie gdzie alkohol występuje wszędzie”
Raper podsumował swoją dekadę bez alkoholu i opowiada o rodzinie i spotkaniach AA.
Peja, jak co roku przygotował dla swoich fanów podsumowanie – tym razem jednak dekady. Artysta z okazji 10 rocznicy rozpoczęcia walki z uzależnieniem, postanowił podzielić się wspomnieniami z tego okres. Opisuje, kiedy i z kim wypił ostatni kieliszek wódki oraz jak wyglądał jego proces oswajania się z myślą o rzuceniu nałogu.
Zapisałem się na terapię. Poniedziałek 11 stycznia tuż obok mojej sali mityngowej. Wszystko kompleksowo w jednym miejscu:) Od Świąt Bożego Narodzenia nie piłem, bo wyszła przeginka i oczywiście moralniak. Sylwester na trzeźwo to była wtedy jakaś rzeźnia. Tym bardziej, że towarzystwo przychodziło do mnie a ja osobiście kupowałem alkohol na ten bal. To był mój pierwszy trzeźwy Sylwester od 21 lat. Odbiłem to sobie na pierwszych styczniowych koncertach. Najpierw 8 w Piotrkowie Trybunalskim i delikatna poprawka na WOŚP-ie w Gliwicach dnia następnego. Ostatni kieliszek w moim starym życiu wychylił ze mną DVJ. Rink. Wiedziałem gdzie idę w poniedziałek i naszła mnie taka myśl: „A więc tak wygląda pożegnanie z wódą…” K*rwa naprawdę tak pomyślałem.
Bardzo dużą uwagę w wpisie Peja poświęca swojej żonie, pisząc o tym, za co jest jej wdzięczny oraz jak wyglądały początki jej wsparcia rapera w początkach walki z alkoholem.
Zdarzyło mi się w życiu wystawić kilka dziewczyn do wiatru. Jaki miałby sens powielać schemat z kolejną dziewczyną? Dziewczyną, która była przy mnie podczas mojego pierwszego roku w kratkę w AA. Naszego pierwszego roku związku. Dziewczyną, która zdążyła poznać niezrozumiałe dla niej zależności, z których pomogła mi się wyplątać. Dziewczyną, dla której chciałem się zaangażować w poważny związek nie będąc do końca poważnym, chociaż bardzo dobrze odgrywałem rolę gentlemana kompletnego. Kiedy ją poznałem mój narkotykowy epizod dobiegał właśnie końca. Kiedy zaczęliśmy się spotykać moja karta sim ze spisem wszystkich kaskaderek wylądowała w kiblu. Po 3 miesiącach związku przyszedł czas na AA. Muszę przyznać, że trafiłem na bardzo rozsądną dziewczynę. Tylko taka mogła nic nie narzucając pomóc mi wykonać pierwszy ruch. Bez presji, pretensji. Z ukrytym żalem i smutkiem za te pare incydentów z 2009. Dla mnie to kilka incydentów dla niej zwyczajne przegięcie dupy. Myślę, że bardzo się bała. Zaangażowana na tyle, że była gotowa inwestować w ten związek kolejne miesiące. W dodatku zmierzając w nieznane.
Warto również wspomnieć o nastawieniu Rycha po 10 latach walki. Jego słowa o swoim nałogu dobitnie świadczą o tym, że raper doskonale sobie zdaje sprawę z tego, jakie brzemię na nim spoczywa i jakie dalsze cele musi sobie wyznaczać.
Wiem też jak postępować by ustrzec się wielu błędów podczas wędrówki na wyboistej drodze ku trzeźwości. Stanu, którego nigdy nie osiągnę. Żaden staż nie predysponuje mnie do takiego stwierdzenia. Staż może jedynie mnie nieco przybliżyć. Wiem, że nigdy nie wytrzeźwieję. Nie da się. A może tu nie chodzi o cel tylko o drogę? Moja grupa nazywa się Quo Vadis. Przypadek? Dziś mogę powiedzieć, że dokładnie wiem dokąd zmierzam.
Cały wpis Peji znajdziecie poniżej:
Szczerze to nie wiem jak zacząć. Może zacznę od refleksji na temat trzeźwienia. Od dłuższego czasu utrwalam słowa…
Gepostet von Peja Slums Attack am Freitag, 10. Januar 2020