Baner Baner
/
23 lutego 2019
/
Wywiady

Krzy Krzysztof: Quebo sam powiedział, że czuje, że to jest nasz wspólny koncert.

Wywiad został przeprowadzony w czerwcu 2018 roku.

Rozmowa odbyła się blisko rok temu. Wtedy to Hype na swoim Facebookowym profilu postanowił zadać kilka pytań najsłynniejszemu hypemen’owi w Polsce. Osoby KrzyKrzysztofa nikomu chyba przedstawiać nie trzeba, lecz na samym początku Krzychu postanowił odnieść się do swojej osoby i przedstawić tym, którzy go nie znają.

Miło mi, że wierzycie w moją rozpoznawalność, ale może jednak się przedstawię na wypadek, gdyby czytał to ktoś, kto nie jest fanem Wesołej Ekipy. Nazywam się Krzysztof i jestem kolegą Quebonafide. Z tego też głownie jestem znany.

Drugą częścią pytania była kwestia nagrywanych przez hypemen’a utworów. Pytanie dotyczyło stylu, w którym sam Krzychu odnajduje się najlepiej.

Jeśli chodzi o klimat kawałków i brzmienie jakie chciałbym robić to nie ma na to reguły. Wszystko zależy od tego czy bit wpadnie mi w ucho. A czy to jest bit oldschoolowy czy newschoolowy to już nie ma żadnego znaczenia. Nie chce się szufladkować i najchętniej mieszałbym to wszystko ze sobą – powiedział hypeman.

Następnie prowadzący wywiad postanowił zapytać Krzycha o kwestię bycia postacią drugoplanową. Jak doskonale wiemy Quebonafide potrafi wytworzyć iście ognistą atmosferę na scenie i to właśnie raper jest osobą pierwszoplanową w całym wydarzeniu. Jednak takie postawienie sprawy postanowił zdementować sam Kuba zaznaczając kiedyś swojemu przyjacielowi, że jest on równie ważny w całym koncercie.

Rozmawiamy sobie czasem w trasie z chłopakami o naszych koncertach i Quebo sam kiedyś powiedział, że on nie czuje się jak byśmy grali ten koncert w formie on i hypeman, tylko ma wrażenie, że to jest nasz wspólny koncert. Jakby ludzie przyszli na nas dwóch. Przyznałem mu, że ja też tak trochę to odczuwam w momencie, gdy jesteśmy na scenie. I to jest fajne. Nie jest też tak, że na siłe próbuje przejąć to show i skupić uwagę na sobie, tylko to wychodzi jakoś samo z siebie – naturalnie. Quebo nigdy nie miał do mnie pretensji, że gdzieś tam jest mnie za dużo, czy o to, że na siłe próbuję wyjść na pierwszy plan.

Dodał on również, że rola drugoplanowa w tym wszystkim absolutnie mu wystarcza: Jako postać drugoplanowa czuje się idealnie. Mówię serio. Nie mam żadnego parcia na bycie jakąś gwiazdą, czy żeby wszyscy mnie znali. Owszem może fajnie by było zagrać koncert ze swoimi kawałkami i dla swoich fanów, ale na co dzień w ogóle o tym nie myślę. Rola hypemana bardzo mi odpowiada. Od czasu do czasu ktoś tam mnie pozna, zrobimy zdjęcie, przybijemy piątke i wszyscy są zadowoleni.

Tworzycie razem z chłopakami Wesołą Ekipę, jak doszło do powstania tej „nazwy” i czy dobór osób w tej ekipie to była relacja z począwszy czysto zawodowa czy prócz Kuby znałeś się z chłopakami od dawna?

Nazwa ‘Wesoła Ekipa’ sama w sobie, wzięła się chyba jakoś z Przygód Wesołego Hypemana. Nie pamiętam dokładnie genezy jej powstania, ale wydaje mi się, że Quebo jako pierwszy rzucił to określenie. Jeździliśmy po Polsce z trasą koncertową i zaczynaliśmy podróże związane z Egzotyką i jakoś wtedy na jednym z wyjazdów, gdy zebrała się większość całej załogi, nazwa ‘Wesoła Ekipa’ po raz pierwszy weszła w życie – powiedział KrzyKrzysztof.

Następną kwestią poruszoną w rozmowie był powód dla którego Krzychu nie został jeszcze… raperem! Sam hypeman przyznał w rozmowie, że zdarzało mu się pisać jakieś kawałki, które rano okazywały się… „syfem”.

Problem polega na tym, że nawet gdy już uda mi się napisać jakiś tekst i w momencie, gdy go kończę i jestem z niego zadowolony, to wstaje rano i po przeczytaniu tego myślę sobie „ale syf”. Coś musi być zrobione bardzo dobrze albo wcale. Tak do tego podchodzę. Między innymi dlatego nie ukazał się jeszcze „Przehajpowany Mixtape”, który miał ujrzeć swiatło dzienne jeszcze w 2016 roku. Uznałem, że dopóki nie zacznę pisać czegoś na poziomie to nie będę nawet tego nagrywał.

Jak wszyscy doskonale pamiętamy bywały czasy kiedy to Que wraz z Krzychem i Wesołą Ekipą przed lub po koncertach umawiali się ze słuchaczami na orlikach. Właśnie o tego typu sytuacje w późniejszej fazie rozmowy został zapytany hypeman.

Mega długo trwał też okres, gdy umawialiśmy się przez snapchata albo instagrama na piłkę z fanami przed koncertem i wtedy też można sobie było zrobić fotkę, pogadać czy podpisać płytę. Mega fajne czasy – mówi Krzychu.

Dodając na końcu: Teraz jest to już trochę niemożliwe ze względu na ciągle wzrastającą popularność Que. Gdyby Quebo teraz wyszedł na takiego orlika to pewnie by go rozszarpali. A wtedy to były kameralne gierki, na które wpadało kilkadziesiąt osób.

Relacje z fanami zawsze były dla duetu bardzo ważne. Sam Krzychu przyznał później, że nie pamięta sytuacji żeby Quebonafide odmówił zdjęcia z fanem. Zawsze znalazła się chwila na to aby zrobić zdjęcie, zbić piątkę czy też podpisać płytę.

W wywiadzie nie mogło zabraknąć oczywiście pytania o… Przygody Wesołego Hypeman’a! Krzychu postanowił odnieść się do ciągłych pytań o kolejne produkcje z tej serii.

Bardzo mi miło z tego powodu i fajnie, że ludzie chcą to oglądać. Postaram się niedługo wypuścić jakiś materiał z naszej trasy koncertowej po Polsce. Miałem wrzucić na YouTube jeszcze jeden odcinek z Japonii i Nepalu, ale część materiału uległa zniszczeniu i nie ma za bardzo z czego ulepić nawet jednego odcinka. Następne Przygody Wesołego Hypemana pojawią się dopiero wtedy, gdy uznam, że są chociaż trochę ciekawe i śmieszne.

Baner Baner
Podobne wpisy
Popularne