Baner Baner
/
9 lutego 2019
/

Gedz: Gdyby nie weterani Eldo, Pelson i Borixon – inaczej bym na to wszystko patrzył.

Na stronie RedBulla pojawił się obszerny wywiad z Gedzem. Warto wspomnieć, że jego album, który miał premierę w zeszłym roku zebrał ogrom pozytywnych opinii. W wywiadzie poruszono między innymi kwestie: zeszłorocznego albumu „247365” orazo tym, który z jego albumów jest według Gedziuli najspójniejszy.

#To nie tylko wożenie się, to również diagnozy. Kiedy rapujesz że jesteś „ojcem chrzestnym tego syfu”, to chyba nie do końca się przechwalasz. Przecierałeś szlaki.
Słowo syf użyte jest nieprzypadkowo, bo nie wszystko, co nowe, mi się podoba, a jest to rzeczywiście trochę moja spuścizna. O ile uważam, że Bedoes to nie jest w ogóle moja szkoła, to Plan Be już mocno.
#Przy okazji albumu „Serce bije w rytm” mówiłeś, że twój gust potrafił zmieniać się tak szybko, że z każdym miesiącem chciałeś, by album brzmiał inaczej. Kiedy już wiesz czego chcesz, rośnie szansa na spójny krążek…
Tę spójność moim zdaniem było już słychać po „NNJL”. To chyba najspójniejsza rzecz jaką nagrałem. Tam był jeden przewodni temat, myśl sercowa po rozstaniu i rewolucji życiowej. Przygotowałem słuchacza pod ten album wydanym wcześniej mixtapem „Satori”, który wprowadzał w temat. Brzmieniowo byłem na określonym poziomie, wiedziałem jakich bitów potrzebuję. Obserwowałem wtedy bacznie scenę producencką i miałem przy sobie Forxsta [czytane jako: „Forest” – przyp. red]. On wskazał mi estetyczną drogę. Potem była „Ameba”, dalszy eksperyment, ciężki i basowy,
mroczny w wydźwięku, nie bez powodu wydany jesienią. Na tym tle „247365” odbieram jako album słoneczny.
#Ale pracę nad nim określiłeś mianem „długiej drogi przez mękę”.
Tak było, w dużej mierze dlatego, że bity robiłem sam, z pomocą moich kolegów, którym jestem bardzo wdzięczny. Produkowanie muzyki to żmudna praca, o ile nie opierasz bitu na jednej pętli i jednej melodii. My też za bardzo nie korzystamy z presetów we wtyczkach, tylko staramy się wykręcić brzmienia, żeby były bardziej nasze, a melodie spójne z całym albumem. Mix i mastering też był bardzo ciężką przeprawą, bo ja to wszystko nagrywałem w domu, przygotowywałem premiksy. Wizja ogółu płyty zawsze jest mocno sprecyzowana. Zauważ, klimat na płycie „247365” jest mocno określony i słychać, że głównie jestem to ja i LOAA jako baza producentów. Ale pojawia się również Robert Dziedowicz w „Belfrze” – i to pasuje do „Mekki”, do „Ghostwritera”, bo jest w tempie 120-130 i jest utrzymane w stylistyce angielskiej, wręcz Burialowej. „Mekka” jest garage’owa, z trapowym refrenem, zaś „Ghostwriter” to Wyspy, ale zmodyfikowane przez wschodnią ścianę, przez naszych sąsiadów, w nawiązaniu do tego, co dzieje się na scenie ukraińskiej czy rosyjskiej.
#Dopieszczasz aranżacje, szukasz niebanalnych inspiracji, a gdzieś z tyłu głowy pozostaje myśl, że twój odbiorca i tak zwróci uwagę na kilka dźwięków melodyjki w refrenie, ogólny klimat utworu, image w klipie i prowadzenie społecznościówek.
Tak, do niedawna byłem tym sfrustrowany. Ale wiem, że jest też duża grupa osób, która docenia i czuje każdy szczegół w tym, co robię. Dużo daje mi świadomość, że to, co tworzę, jest zgodne ze mną i nie muszę nic nikomu udowadniać, prześcigać się. Mam swoją estetykę, ta nie zawsze jest zrozumiana przez większość ludzi, ale mnie to nie obchodzi. „Taki jestem i taki już zostanę”. W nabraniu dystansu do rzeczywistości pomaga mi skupienie się na swoich sprawach.

 

#Udało ci się nagrać numer z kimś tak trudnym charakterologicznie i odległym wiekowo jak Eldo. Po drodze ci z tymi starszymi – Borixonem, Pelsonem…
To jest ukłon w ich stronę, bo to raczej im było dane dźwignąć mój charakter. Z Borixonem to bardzo stare dzieje, 2012 rok. Z Eldo i Pelsonem miałem okazję się poznać przy okazji trasy „NNJL” – „Chi”, bo kilka koncertów graliśmy wspólnie. Zaprosili mnie, bo spodobała się im moja muzyka. Na początku na trasie też nie było łatwo… Potrafiłem mieć swój humorek, zejść ze sceny załamany, kiedy widziałem, że ludzie przyszli na konkretny koncert, na Tomka i Leszka, bo ja byłem za świeży. Cała ta sytuacja nauczyła mnie jeszcze większej pokory. Bo jednak w tym 2013-2014 roku byłem jeszcze dzikusem. Gdyby nie weterani – mam tu na myśli Eldo, Pelsona i Borixona – inaczej bym na to wszystko patrzył. Przyszło im borykać się w czasie karier z takimi problemami, że byłem dla nich do poskromienia i do dogadania się. Pomogły kwestie „szacunkowe”, bo ja bardzo długo ich słuchałem, kiedy byłem młody, na niektórych kawałkach czy płytach wręcz się wychowywałem. Naturalną koleją rzeczy było chylenie im czoła. Teraz młodzi raperzy wchodzący na scenę są rozbestwieni odbiorem, wyświetleniami i pieniędzmi. Nie muszą się tak naprawdę z nikim dogadywać, dogadują się z tymi, z którymi piją wódkę na melanżu. I to nie jest żaden diss, bo my też wypiliśmy i wygadaliśmy swoje, choć nigdy alko-raperem nie byłem. Klucz doboru moich znajomości to zawsze była muzyka i chęć tworzenia.

#Tak, pięć minut sławy powoduje, że wielu raperów zapomina o byciu ludźmi. O starszych już pogadaliśmy. A czy ty czujesz szacunek ze strony młodszych emcees?

Od niektórych. Mam wrażenie, że ci naprawdę młodzi, bez spektakuralnego hype’u się mnie boją. Ale jeżeli starli się wcześniej z moją twórczością, to specyficzny szacunek da się wyczuć. Taki jak do starszego, szkolnego kolegi, który jest od ciebie większy.To jest dla mnie bardzo miłe i pokrzepiające.

Całość wywiadu znajdziecie pod tym linkiem  Gedz: Jeść życie łyżeczką
Baner Baner
Podobne wpisy
Popularne